"Doskonała miłość czasem nie przychodzi aż do pojawienia się pierwszego wnuka"- czyli o dziadkach.
12:50
Nie ma dnia babci, ani dnia dziadka, więc co mnie skusiło do napisana tego postu teraz a nie na ich święto? Tak jakoś to wyszło. Dużą miarę miała tutaj wczorajsza rocznica ślubu mich dziadków, więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochani! Kolejnych 45 lat razem ❤
Babcia Renia i dziadek Wacek, dziadek Janek i babcia Renia...
Są oni dla mnie ważną częścią mojego życia. Zwłaszcza Ci pierwsi, więc może od nich zacznę..
|
Babcia Renia i Dziadek Wacek
Byli ze mną od urodzenia, mieli pokój na przeciwko mojego. Pamiętam zapach pysznego jabłecznika, który babcia piekła CZĘSTO. Razem z dziadkiem byłam/jestem w nim zakochana. Przynajmniej raz w miesiącu jest u nas jabłecznik. Taki dobry jak moja babcia robi nie jadłam jeszcze nigdy. W restauracjach, u znajomych, rodzinny czy nawet u drugiej babci! Jest to ciasto mojego dzieciństwa, w którym się zakochałam i tak jakoś wyszło ze ta miłość trwa aż do dziś <33
Drugi zapach jaki pamiętam najbardziej z dzieciństwa to zapach papierosów. Dziadek je często palił, zazwyczaj w kuchni, przy otwartym oknie, ale jak było zimno czy padało to okno było tylko uchylone, a drzwi do kuchni zamknięte. Mimo licznego marudzenia i wyganiania mnie z tam tond i mówienia że to szkodzi mi na zdrowiu ja siedziałam z nim i dotrzymywałam mu towarzystwa.
Odkąd pamiętam Dziadek Wacek i babcia Renia zawsze byli tymi dziadkami od słodyczy. Cały czas chodziłam do nich po czekolady. Dziadek ich kupował zawsze pełno i często, a ja zjadałam z tego 2/3, okazjonalnie dzieląc się z bratem. Do dziś się nic nie zmieniło, pomimo że przeprowadzili się jakieś 0,5 km dalej chodzę do dziadka po czekolady (już nie tak często jak kiedyś, ale jednak!).
Babcia z wykształcenia (?) i z zamiłowania kucharka piecze najlepsze ciasta i naleśniki pod słońcem! Choć teraz często mówi że jej już nic nie wychodzi, to jak ostatnio poprosiłam o tort (i po pół godzinnym marudzeniu zgodziła się), upiekła go, zrobiła krem i wiecie co? Ze wszystkich tortów jakie jadłam te od babci są najlepsze!
Jak byłam mała i jak jeszcze mieszkali z nami, babcia zawsze gotowała obiady. I choć tak bardzo nienawidzę grochówki, kapuśniaka czy jarzynowej to kiedy ona je zrobiła- jadłam ze smakiem.
Kiedy chodziłam do przedszkola dziadek potrafił wstawać o 6 rano tylko po to by zawieźć mnie do przedszkola, później mnie z niego jeszcze odbierał. Kiedy w 4 klasie złamałam nogę i nie mogłam nosić ciężarów (czyt.plecaka) to po szkole kiedy rodziców nie było w domu, a mój brat miał jeszcze lekcje, dziadek przyjeżdżał po mnie na rowerze (a samochód stał przed blokiem) i jeśli myślicie że tylko brał mój plecak, a ja szłam to się mylicie! Tak, brał plecak, ale brał jeszcze mnie na bagażnik i jechał. A trzeba przyznać- do najlżejszych nie należałam.
Co w nich jest jeszcze takiego wyjątkowego? Dla mnie oni cali są wyjątkowi. Jeździli ze mną do lekarza, dawali leki, zbijali gorączkę, dawali tony słodyczy i mnóstwo prezentów, opiekowali się mną i moim bratem. Oni po prostu byli zawsze przy mnie, w najważniejszych i najgorszych momentach mojego życia. Wspierali. Kochali. Wierzyli. Zdecydowanie mogę powiedzieć i nie skłamać że byli, są i będą jednymi z najważniejszych osób w moim życiu. Kocham ich bezgranicznie, taką dziecięcą, prawdziwą miłością <3
Dziadek Janek i Babcia Renia
O nich trudno mi cokolwiek napisać, zwłaszcza o dziadku, bo gdy dopiero zaczęłam go poznawać to go straciłam.
Niecały miesiąc przed świętami jedno wydarzenie i kilka słów zmieniło moje życie na zawsze. W ciągu jednej chwili już nic nie było takie jak kiedyś. Dziadek był obecny w moim życiu przez 9 lat. Piękne 9 lat, które nigdy nie zapomnę, które zawsze będą w mojej pamięci i będą należały do tych najlepszych. Kiedy on odszedł, moje dzieciństwo dobiegło końca. Bóg zabrał mi kogoś kogo kochałam i nie potrafiłam tego zrozumieć. Przez 4 kolejne lata nie wierzyłam w to ze go nie ma. Cały czas żyłam w takiej bajce. Pojadę do babci a on tam będzie, przytuli mnie i będzie tak jak wcześniej. Cóż... Za każdym razem gdy tam jechałam przeżywałam rozczarowanie. Nie było go. Pozostało tylko parę zdjęć, rzeczy, ścian przesiąkniętych jego zapachem i mnóstwo wspomnień. Najwspanialszych wspomnień pod słońcem. Mając te głupie 16 lat i pisząc to teraz łzy lecą mi ciurkiem, bo to cały czas boli i nigdy nie przestanie. Bo gdy się kogoś kocha, jego odejście boli zawsze z czasem uczymy się tylko z tym żyć...
Babcia Renia jest ze mną do dziś i do dziś stara się zastąpić mi (mojemu bratu i 10 mojego kuzynostwa) dziadka. I choć nie jest to możliwe to ona daje radę. Spędza z nami czas, opiekuję się nami, piecze pyszne ciasta. Jej ptasie mleczko z galaretką jest najlepszym ptasim mleczkiem pod słońcem (i choć jestem zakochana w ptasim mleczku wedla to za to babci oddałam bym wszystkie ptasie mleczka świata!). Dzięki niej polubiłam grę w chińczyka, mogę w nią grać kilka godzin, ale tylko gdy gram z nią. U babci w domu stoi taka fajna stara maszyna do szycia, babcia jej już chyba nie używa, robi ona już od kilkunastu lat za świetną zabawkę. Wychowałam się na niej ja, mój brat i całe moje kuzynostwo. Na dole jest taka podłoga gdzie zawsze siadaliśmy, a przed nią (?) (mniej więcej tak wygląda) jest takie koło którym się kręciło i wprawiało tą podłogę w ruch. Bawiliśmy się tym na różne sposoby, ale najwięcej radości sprawiało nam to że ta podłoga się ruszała, była to dla nas taka "huśtawka". Najlepsza zabawka dzieciństwa!
Jest coś za co będę jej wdzięczna do końca życia; nauczyła mnie co to prawdziwa miłość, zrobiła do nieświadomie, ale jak szczerze! Jako mała dziewczynka patrząc na nią i na dziadka jak się kochają, spędzają razem czas, uśmiechają się do siebie nie rozumiałam o co w tym chodzi, ale kiedy dziadek zmarł zaczęłam wszystko rozumieć. Po jego śmierci babcia nie przestałą go kochać i o nim nie zapomniała. Cały czas ich zdjęcie ślubne wisi na ścianie, cały czas jak o nim mówi, mówi z miłością i z iskierkami w oczach, cały czas chodzi na cmentarz i z nim 'rozmawia'. On cały czas jest w jej życiu i jestem pewna że zawsze będzie. Bo to jest prawdziwa miłość, która nigdy nie umiera, nawet gdy zabraknie drugiej osoby...
28.10.1945*19.11.2009
Simson od zawsze był dziadka ukochanym motorem. Cały czas stoi u babci w garażu i choć teraz jest użytkowany tylko od czasu do czasu przez mojego tatę to sentyment do niego jest. Wiąże się z nim mnóstwo pięknych wspomnień. Przypomina on nam dziadka, dlatego nikt nie ma serca się go pozbyć. Jest on wspaniałą pamiątką, którą on nam po sobie zostawił.
Pamiętam jak miałam jakieś 5 lat i bardzo chciałam na nim jeździć, dziadek wtedy obiecał mi że jak będę starsza to nauczy mnie jeździć..
Dziadku jestem starsza, gdzie jesteś?
„Odszedłeś cicho i bez pożegnania, jak ten co nie chce swym odejściem smucić, jak ten co wierzy w chwili rozstania, że niebawem wróci.”
_______________________________________
~Dominika Xx~
Snap: bvbborussen11
Insta: Half_a_Heart
0 komentarze